Hermiona i Ginny były już na King's Cross. Pierwsza z nich miała letnią sukienkę w kwiaty za kolano i białe balerinki. Włosy upięła w wysoki kok. Druga zaś miała szary t-shirt i czarne szorty. Jej czerwone trampki były już nieco zniszczone. Oczekiwały na pociąg do Hogwartu. Weasley'ówna wspominała jeszcze wakacje. Teraz już całkowicie zapomniała o Harry'm i ich skomplikowanym związku. Miona obserwowała powoli tworzący się tłum na peronie. Rozpoznała tam wiele przyjaznych jej twarzy. Romilda Vane dyskutowała zawzięcie z Katie Bell. Cho Chang stała z Padmą Patil, która zawzięcie szukała czegoś w niebieskiej torebce. Uwadze Gryfonki nie umknęła również Parkinson, która miała wyjątkowo bardzo wytapetowaną twarz. Granger pomyślała, że gdyby zmyła makijaż zrzuciłaby pewnie z pięć kilogramów. Dziewczyna mimowolnie uśmiechnęła się do siebie. Humor jej się pogorszył, gdy zobaczyła Rona z jakąś dziewczyną. Po chwili rozpoznała, że była to Lavender Brown.
- Mogłam się domyśleć- pomyślała po czym odwróciła wzrok od przytulającej się pary. Ku swojemu zdziwieniu nie była zazdrosna. Jakiekolwiek uczucia do Gryfona ulotniły się w wakacje. Jego zachowanie było karygodne. Nie zdziwiłaby się wcale, gdyby miał jeszcze jakąś partnerkę, albo wyrwałby jakąś Ślizgonkę.
- Jestem onieśmielony twoim głupim wyrazem twarzy- mruknął Malfoy. Jego platynowe włosy były doskonale ułożone. Miał na sobie jeansy i czarną koszulę. Wydoroślał przez wakacje. Obok niego stał Zabini. Zielony t-shirt dodawał mu charakteru. Założył ręce na torsie i pokazał swoje białe zęby.
- Malfoy! Jak śmiesz?!- brązowowłosa zdenerwowała się. Coś zaczęło się w niej gotować. Jej małe dłonie niebezpiecznie się zacisnęły.
- Przestań mówić, bo mi cukier spada we krwi -powiedział nonszalancko. Był zadowolony z siebie. Przez całą drogę na King's Cross wymyślał teksty, żeby pocisnąć małej szlamie.
- Idźcie obydwaj na łąkę doić komary! -warknęła Ginny. Zawsze spławiała tak rodzeństwo, które jej przeszkadzało. Chociaż raz przydało jej się to poza domem. Chciała szybko odprawić nachalnych Ślizgonów. Nie mogła przecież dłużej czekać na jakąkolwiek reakcję Hermiony.
W tej samej chwili w ich stronę zaczęła iść Pansy Parkinson. Stukot jej czerwonych obcasów było słychać na całej stacji. Kiczu dodawała jej obcisła, złota sukienka, która ledwo zasłaniała jej pośladki. Włosy miała pofalowane. Gdy była około pięciu metrów od grupki, Blaise popatrzył na Dracona porozumiewawczo. W jednej chwili zmyli się z zasięgu wzroku. Zniesmaczona mopsica warknęła do rozbawionych Gryfonek:
- Wy głupie idiotki! Co wy zrobiłyście? Dracuś nie przywitał się ze mną!
Po chwili Ślizgonka odwróciła się na pięcie i odeszła pozostawiając za sobą zapach jej piekielnie drogich perfum.
- Tapeciara jedna...- rzuciła Ginny, po czym obydwie wsiadły do ekspresu, który ruszał za dwie minuty. Zajęły jeden z wolnych przedziałów. Nie chciały znosić towarzystwa Pottera lub Weasley'a. Stwierdziły, że jeszcze w Hogwarcie się na nich napatrzą. Gdy pociąg ruszył rudowłosa zaczęła rozmowę:
- Co jak co, ale muszę przyznać, że Zabini wyładniał -Hermiona już się zdenerwowała. Teraz zapewne przyjaciółka zacznie obgadywać każdego chłopaka, którego spotkały. Weasley wyczuła, że dziewczyna nie ma ochoty na plotki o chłopakach. Więc postanowiła iść do toalety, aby nieco się odświeżyć.
- Za chwilę wrócę -zakomunikowała i wyszła. Gdy tylko Hermiona straciła ją z zasięgu wzroku, odetchnęła z ulgą. Zawsze marzyła o księciu z bajki. Niestety Ginny chciałaby mieć tysiąc chłopaków na raz. Przypomniała jej się sytuacja, kiedy spacerowały po Londynie:
Byłyśmy akurat w parku. Ptaki pięknie śpiewały, a świeże powietrze umilało dzień. Słońce świeciło. Była dwunasta i wiele osób tam krążyło. W pewnym momencie w oddali zauważyłyśmy biegnącego nastolatka.
- Patrz jaki on przystojny! Zatrzymajmy go bo muszę się z nim umówić! -pisnęła Ginny. Skarciłam ją tylko wzrokiem. Gdy straciłyśmy go z oczu, na ławce ujrzałyśmy przytulającą się parę.
- Jak on może być z taką lafiryndą?! -szepnęła mi do ucha.
- Ginerwo Molly Weasley! Opanuj swoje buzujące hormony -ostrzegłam ją. Później widziałyśmy jakiegoś studenta z torbami, młodą rodzinę, chłopaka na rolkach i wiele osób płci przeciwnej. Każdy podobał się Wiewiórce.
Nagle coś ją wyciągnęło z zamyśleń. Ujrzała Ronalda. Wszedł dziarskim krokiem.
- Cześć Hermionko!-przywitał się i chciał złożyć całusa na policzku dziewczyny. Ta jednak prędko się odwróciła i uniknęła pocałunku.
- No co ty Miona...- zasmucił się. Usiadł obok Gryfonki. Dziewczyna miała nietęgą minę.
- Myślisz, że nie wiem o Lavender? -zapytała Granger. Od wakacji traktowała go tylko jako przyjaciela, a nawet brata którego nigdy nie miała.
- Yyyy.... Jaka Lavender? Nie znam żadnej Lavender!- Weasley udawał głupiego. Był bardzo naiwny. Hermiona od dawna mu się podobała. Chciał założyć z nią rodzinę. Jednak gdy pół roku temu dostrzegł Lavender Brown coś się zmieniło. Korespondowali przez cały lipiec i sierpień. Zadurzył się w niej. Postanowił jednak, że wszystko zatuszuje przed Gryfonką. Brown była według niego cudowna, ale chciał żeby jego potomkowie odziedziczyli inteligencję po Granger. Potrzebował jeszcze czasu na przemyślenie sytuacji. Postanowił, że będzie utrzymywał ten sam kontakt z obiema. Teraz niestety jego plan diabli wzięli...
- Ron! Nie rób ze mnie głupiej! Całe wakacje pisałeś z nią. Kilka minut temu przytulaliście się. Z resztą Ronaldzie, jesteś dla mnie bratem, przyjacielem, ale nie partnerem do wspólnego życia- powiedziała dziewczyna jak najdelikatniej potrafiła.
Wściekły rudzielec wyparował z przedziału o prędkości światła. Hermiona nie wiedziała jak uspokoić skołatane nerwy. Najpierw ten dupek Malfoy przypomniał o swoim istnieniu. Sama nie potrafiła określić jak była szczęśliwa, gdy w wakacje nie musiała oglądać jego arystokratycznego tyłka. Teraz Ron chciał się prowadzić z dwiema dziewczynami naraz. Jedynie humor poprawiła jej Parkinson i jej piskliwy, zazdrosny głosik. Chwyciła za ,,Makbeta'' Szekspira i zatopiła się w lekturze.
/*/*/*
Rudowłosa czarodziejka z domu Godryka wyszła z toalety. Zauważyła swojego brata, który wyglądał jakby go piorun strzelił. Kiedy ją minął, odwróciła się na pięcie, chcąc sprawdzić gdzie idzie. Gdy zniknął jej z oczu, odwróciła się aby iść dalej do Hermiony. Lecz przed swoimi oczyma ujrzała Ernie'go Macmillan'a.
- Eeeee.... Cześć! -burknęła zaskoczona Wiewiórka. Przypomniała sobie trzecią klasę. Zakochała się w nim. Doskonale to pamiętała. Płakała po nocach z bezsilności. Wstydziła się go. Gdy poczuła coś do Harry'ego zapomniała o całej sytuacji. Teraz jednak, gdy była ,,wolna'' zauważyła, że obiekt jej dawnych westchnień bardzo wydoroślał. Stał się wysoki i umięśniony. Zapewne musiał dużo ćwiczyć. Jego blond włosy były rozczochrane na wszystkie strony, co dodawało mu uroku. Ginny musiała przyznać, że był bardzo przystojny.
- Hej! Jak ci minęły wakacje? -zapytał chłopak. Dopiero to pytanie przywróciło ją na ziemię.
- Spoko. Yyyyy.... A jak twoje?
- Wyśmienicie! Byłem na Malcie. Naprawdę cudowne miejsce! -pochwalił się Puchon. Weasley'ówna nie wiedziała jak dalej ciągnąć tą rozmowę. Pożegnała się prędko i pobiegła do Hermiony. Ernie wzruszył ramionami i również odszedł.
/*/*/*
Draco siedział ze swoim najlepszym kumplem. Kolegowali się od pieluchy. Ich matki były najlepszymi przyjaciółkami, co przeniosło się na nich. Malfoy spędził całe wakacje u przyjaciela. To były najwspanialsze wakacje w ich życiu. Imprezy, alkohol, ogromny basen. Wiedzieli, że będzie co wspominać i opowiadać wnukom o tym epickim czasie. Siedzieli na przeciwko siebie zawzięcie dyskutując.
- Nie mogę się już doczekać! Będę mógł tak denerwować Granger -rzekł zadowolony Malfoy. Został Prefektem Naczelnym.
- Oj tam! Myślisz tylko o niej. Mam się martwić Smoku? -zapytał rozbawiony tą całą rozmową Blaise. Draco się zdenerwował. Warknął tylko coś pod nosem i prędko zmienił temat:
- W sobotę zapraszam do siebie na ognistą.
- No Malfoy! To ja rozumiem- uśmiechnął się Diabeł. W tej samej chwili przyszła Parkinson. Ślizgoni przewrócili oczami.
- Dracooooo!!!!!!!!- pisnęła Ślizgonka i rzuciła się na szyję Smoka. Zabini zaśmiał się serdecznie.
/*/*/*
Gdy Ginewra weszła do przedziału, ujrzała Mionę, która słodko spała. Na kolanach trzymała książkę. Wiewiórka zabrała ją i schowała do torebki przyjaciółki. Usiadła naprzeciwko brązowowłosej. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Zaczęła patrzeć się na krajobraz za oknem. Nie zorientowała się nawet gdy sama zasnęła.
/*/*/*
Potter intensywnie myślał. Nie zwracał uwagi na jego rudego przyjaciela nawijającego o bezsensownych sprawach. Za dużo myśli kłębiło się w jego głowie. Zastanawiał się jak może kontynuować misję podczas pobytu w Hogwarcie. Żeby chociaż był Prefektem Naczelnym, to mógłby codziennie wybierać się do Hogsmeade. Na zajęciach nie mógł nic zrobić. Miał dziwne przeczucie, że w tym roku Snape będzie wyjątkowo ,,upierdliwy''. Wybraniec wiedział również kto będzie nowym nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią i dyrektorem. Będzie mógł nieco sobie odpuścić. W końcu jego przyjaciółka była najważniejsza.
/*/*/*
Rześkie i przyjemne powietrze powitało młodych czarodziejów. Z dala było widać idącego po pierwszorocznych Hagrida. Ptaki jeszcze słodko śpiewały. Dwie Gryfonki wyrwane ze snu prze Harry'ego, wyszły ze ekspresu. Ginny była jeszcze półprzytomna i bardzo głodna. Hermiona była w dużo lepszym stanie. Jej podekscytowanie było tak wielkie jak pierwszy raz wysiadała z pociągu. To samo uczucie, ten sam szczery uśmiech. Jej euforię przerwał widok Harry'ego.
- BOŻE! Harry jesteś strasznie blady! -zaniepokoiła się dziewczyna. Ginny tylko prychnęła na jego widok. Wiedziała, że coś kombinował.
- Hermiono, jest naprawdę ok -odparł Gryfon. Matczyny instynkt dziewczyny nie pozwolił na takie wytłumaczenie.
- Zaraz po kolacji masz udać się do pani Pomfrey. Rozumiesz? Wiedz, że tego dopilnuję- rzekła a chłopak skinął głową. Za chwilę podszedł do niego Ron i razem poszli w stronę zamku. Hermiona odprowadziła ich wzrokiem. Wyruszyły w drogę.
/*/*/*
Lubił rządzić. I to bardzo. Musiał mieć wszystko podporządkowane sobie. Gdy był mały pragnął władzy. Jedyną rzeczą, w której jego dominacja nie musiała królować to małżeństwo. Rozpieszczał swoją ukochaną nawet po wielu latach. Mogła decydować o wielu sprawach. W czystokrwistych rodzinach równość to coś unikatowego. Kochał swoją żonę tak bardzo, że gdy ona zaakceptowała mugolaków i mugoli on również tak postąpił. Żyło im się naprawdę dobrze. Gdy Minerwa zaproponowała mu to stanowisko chciał zapłacić kobiecie miliard galeonów. Bycie dyrektorem Hogwartu to dobra fucha. Przy okazji udało mu się załatwić posadę dla żony. Mógł mieć teraz wszystko pod kontrolą. Jak kiedyś szczerze nienawidził McGonagall, to teraz serdecznie ją polubił. Myślał, że stara babcia ma nie równo pod sufitem, ale pozory przecież mylą.
Dwie Gryfonki weszły do Wielkiej Sali. Wyglądała jak co roku wspaniale. Nie rozglądając się zbytnio, zajęły miejsca przy stole domu Godryka. Sala z sekundy na sekundę robiła się coraz pełniejsza. Hermiona zauważyła, że większa część pierwszorocznych to dziewczyny. Uśmiechnęła się do grupki dzieci.
- Patrz, szlama ogarnęła włosy- odparła Millicenta Bulstrode do siedzącej obok Pansy Parkinson, która poprawiała makijaż.
- Takiemu wrodzonemu nieszczęściu nic nie pomoże- Ślizgonka oderwała szminkę od ust i popatrzyła na młodego Malfoy'a.-On jest taki cudoooowny!
Bulstrode przekręciła oczami z dezaprobatą.
/*/*/*
W pewnym momencie,gdy wszyscy uczniowie (oprócz Rona i Harry'ego, których nieobecności nikt nie zauważył) byli w Wielkiej Sali, wszedł tam dziarskim krokiem Lucjusz Malfoy. Cała sala patrzyła na niego. Tuż za nim podążała Narcyza, ubrana w długą, czarną suknię. Sam Draco był bardzo zdziwiony. Szczęka mu opadła.
- Smoku, nie mów że nie wiesz o co chodzi- szepnął Zabini, na co Malfoy pokręcił przecząco głową.
Lucjusz usiadł na fotelu dyrektora a jego żona zasiadła tuż przy McGonagall. Hermiona Granger zakrztusiła się powietrzem. Teraz była pewna, że ten chory psychicznie arystokrata odbierze jej odznakę Prefekta Naczelnego. Miliony myśli krążyły również po głowie pewnego blondyna przy stole Slytherin'u. Miał ochotę się zabić za te wakacje u Blaise'a. Na pewno wybiłby ojcu takie pomysły w głowie. Jego rozważania przerwał głos nowego dyrektora:
- Witajcie kochani! Najserdeczniej chciałbym powitać pierwszorocznych, którzy właśnie rozpoczynają swoją przygodę w Hogwarcie. Nazywam się Lucjusz Malfoy. Wasza profesorka od transmutacji poprosiła mnie o objęcie tego stanowiska. Zgodziłem się i mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracować.
Na słowa ,,dobrze współpracować'' Hermiona zaczęła się po raz kolejny krztusić. A co jeśli zaraz wyrzuci wszystkich uczniów z mugolskich rodzin? Ginny również była bardzo zaskoczona i zarazem zła.
- Jak za czasów Albusa Dumbledora wstęp do Zakazanego Lasu jest wzbroniony. Prefekci Naczelni mogą codziennie opuszczać szkołę i udawać się do Hogsmeade. - tłumaczył przez chwilę- Starsi uczniowie pewnie zauważyli, że zaszła mała zmiana w gronie pedagogicznym.
Na te słowa Narcyza Malfoy powstała. Była piękną kobietą. Zgrabna i zadbana. Z jej twarzy nie schodził uśmiech.
- Moja małżonka została nową nauczycielką Obrony Przed Czarną Magią - kobieta ukłoniła się delikatnie i usiadła z powrotem na swoje miejsce. -I jeszcze jedna kwestia. Od dnia dzisiejszego obowiązuje zakaz nazywania uczniów z mugolskich rodzin od szlam i tym podobnych. Prefekci Naczelni mają odejmować wtedy punkty dla domu.
Tym razem nie tylko Granger się zakrztusiła. Stół Slytherin'u zaczął buczeć. Na sali zapanował jeden wielki chaos i harmider. Malfoy uciszył salę i zaprosił do jedzenia. Nie wszyscy jednak mieli ochotę na jedzenie. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Ginerwie także przeszedł apetyt, pomimo że była bardzo głodna po słodkiej drzemce.
/*/*/*
Parkinson była bardzo szczęśliwa.
- Achhh! Moi teściowie mają takie stanowiska! Ohhhh- popijała sok z dyni. Dafne Greengrass sałatka owocowa, którą przed chwilą zjadła, podeszła jej do gardła. Młody Malfoy był obiektem westchnień nie tylko Pansy. Dafne również była nim zauroczona.
- Draco, nie kłam, że nie wiedziałeś -mówili Ślizgoni do Smoka. Wszyscy byli ciekawi. Chłopak nie umiał im skutecznie wytłumaczyć, że spędził wakacje u Diabła.
- Chłopaki! Byłem na....- przerwał. Kiwnął głową na wejście do Wielkiej Sali. Właśnie weszli tam Harry Potter i Ron Weasley.
- Takie spóźnienie jest niewybaczalne -mruknął jakiś Ślizgon. W tej samej chwili Wybraniec osunął się na ziemię...
--------------------
Hej! Jeśli spodobał ci się ten rozdział zostaw komentarz. To bardzo motywuje. Jeśli widzisz błędy - pisz!
Będzie mi miło gdy zostawisz link do swojego bloga.
Jak minęły wam święta? Ja za dużo zajadłam, zresztą jak co roku xD Macie plany na Sylwestra? Ja jeszce wybieram pomiędzy Polsatem a TVP 2 :P